In addition to aircraft from pre-World War II times through the early Korean War era, War Thunder also lets players take control of armored vehicles and ships. With hundreds of plane models and dozens of upgradeable weapons, War Thunder offers up both player-versus-player action in full-scale combat missions and player-versus-enemy sorties.
Blitz also focuses on delivering a more high-octane game style. The difference in the Number of Players in a Battle: 2. Total Numbers of Players in a Battle. In World of Tanks: PC there are 15 people in one team and a total of 30 players in the whole game, while there are only 14 players in the whole game in World of Tanks: Blitz and a total
What War Thunder have, and World of Warplanes doesn't: 1. Different battle modes with different tasks and objectives. 2. Different maps for different modes. Really big size of the maps. 3. Atmosphere is not limited by vertical artificially. Combat altitude only limited by plane ceiling characteristics.
There are six games similar to World of Warplanes for a variety of platforms, including Windows, Steam, Mac, Linux and Wine apps. The best World of Warplanes alternative is War Thunder, which is free. Other World of Warplanes like games are World of Tanks, ROBOCRAFT, World of Warships and Heroes & Generals. World of Warplanes alternatives are
Achievements and victory marks are awarded to players for exceptional battle effectiveness. Achievements can be tied to both general statistics of a player and awarded individually for each aircraft and its crew. To check your achievements, go to Service Record tab on the top menu panel in the Hangar.
1. ♻️ Начать играть в War Thunder https://under.video/W-ThundeR🎁 Получишь: танк Т-26, биплан И-153 М62 «Чайка» С
nGLO. War Thunder? World of Warplanes? Z daleka nie widać jakichkolwiek różnic między zaciekłymi rywalami Na pierwszy rzut oka obie produkcje są do siebie bliźniaczo podobne. Gaijin bez większych skrupułów kopiuje sprawdzone rozwiązania od Wargamingu. Interfejs jest więc bardzo podobny do tego z World of Tanks. Wracają badania nad technologiami oraz drzewka maszyn do kupienia i opracowania. Załoga zyskuje doświadczenie, nawet surowce w grze budzą oczywiste of Tanks, War Thunder, World of Warplanes – to wszystko ten sam miot, te same rozwiązania, z charakterystycznym podziałem na „tiery” i silnym akcentem położonym na drużynowe zgranie. Różnice zaczynają być widoczne dopiero po poderwaniu maszyny, kiedy dochodzi już do samych starć w powietrzu. To właśnie dzięki nim nie mam większego problemu, aby odpowiedzieć, która produkcja zyskała dominację w przestworzach. Co właściwie odróżnia War Thunder od World of Warplanes? Przede wszystkim – frajda z rozgrywki Podobnie jak w przypadku wcześniej recenzowanej produkcji, War Thunder to domyślnie sterowanie za pomocą myszki, przy drobnej pomocy klawiatury. Rozwiązanie Wargamingu w ogóle nie przypadło mi do gustu. Model zaprezentowany przez Gaijin to już znacznie lepsze wrażenia płynące z łatwiej wykręcać beczki. Są bardziej sterowne. Pikowanie czy nagłe zrywy w górę – wszystkie manewry sprawiają po prostu znacznie więcej frajdy. Czy to zrywny myśliwiec, czy też toporny, walczący z pilotem bombowiec – pilotaż jest w War Thunder przemyślany, daje dużo satysfakcji oraz, co najważniejsze, budzi emocje i stwarza okazje do naprawdę efektownych starć w powietrzu. Trzeba również korzystać z klawiatury, ponieważ poza samą myszką, to za jej pomocą możemy zwiększać kąt nachylenia czy korygować podejście. W World of Warplanes przeraziły mnie puste mapy, które nie zapraszają do lawirowania między górami czy pikowania w kanionie. W War Thunder jest inaczej Tutaj topografia to bardzo ważna składowa podczas rozgrywki. Wielu graczy pikuje niebezpiecznie nisko ziemi, starając się zgubić ogon między koronami drzew oraz pagórkami. Lot za takim uciekającym delikwentem, któremu kopci się z ogona, to niesamowita dawka adrenaliny. Atakowanie celów naziemnych czy zdobywanie i kontrolowanie terenów – większość z tych aspektów jest obecna w obu produkcjach, lecz to War Thunder wygrywa zarówno pomysłem, jak i Thunder jest po prostu bardziej soczyste. Już samo prucie ogniem z karabinu maszynowego wygląda lepiej i daje więcej frajdy. Co dopiero mówić o rakietach i bombach. War Thunder pozwala na kłopotliwy, ale efektowny widok z kabiny, a nawet takie perełki jak katapultowanie się pilota czy… wysunięcie podwozia i wylądowanie. Dodatkowo, pod względem samej walki, War Thunder znacznie bliżej do Battlefield 4, niżeli konkurencji Podczas rozgrywki w World of Warplanes dominował chaos. Starcia były krótkie i przypominały szarże powietrznej konnicy. War Thunder wspiera drużynowe zgranie wszystkimi możliwymi sposobami. Najbardziej udanym jest na pewno system oto gracze dostają punkty nie tylko za zestrzelonych rywali, zniszczone cele naziemne czy przejęte obszary. Wzorem hitu od DICE, w War Thunder premiowane są również asysty, ponadto nie trzeba strącić wrogiego samolotu, aby zyskać punkty. To ogromna zaleta, która pozwala na szybkie wyuczenie się fachu pilota, z odczuwalnymi osiągami już przy pierwszych rozpoczęcie zabawy w tym momencie wiąże się z pewnymi problemami. Przede wszystkim, jest nim społeczność graczy skupiona wokół gry. World of Warplanes dopiero ruszało, kiedy miałem okazję testować ten tytuł. Ilość żółtodziobów była przytłaczająca. War Thunder to już poletko prawdziwych asów lotnictwa, którzy bywają bardzo nietolerancyjni dla nowych kadetów. Wyzwiska na czacie, krzyki i wulgaryzmy w komunikatorze dźwiękowym – niestety, brudna rzeczywistość tytułów F2P nie ominęła również tej produkcji. Zastanawiając się nad stroną wizualną, bardzo ciężko jest mi znaleźć zdecydowanego zwycięzcę tego starcia Zarówno War Thunder, jak również jego rywal to ładne, miłe dla oka gry, ale nic więcej. O ile World of Warplanes to piękne blaski słońca skąpanego w morskich wodach, tak War Thunder pokazuje znacznie bardziej różnicowane widoki na ziemi. Drzewa, domy, zabudowania – tego jest po prostu więcej i gęściej w tytule od Gaijin, co da się odczuć podczas tego, przewaga jednej ze stron pod względem aspektów wizualnych jest niemal niemożliwa do zdobycia. Obie gry wyglądają bardzo podobnie. Gdybym miał zajrzeć głębiej, World of Warplanes to lepsze modele samolotów oraz system zniszczeń, natomiast War Thunder to przede wszystkim znacznie bardziej różnicowane i gęste od detali lokacje. Pod względem mikro-transakcji, War Thunder to niemal te same rozwiązania, co Wargamingu. Ze względu na nieco odmienny model rozgrywki, zasobni gracze są jeszcze silniej premiowani To z kolei za sprawą powietrznych starć, które zjadają graczowi średnio 20 minut, natomiast podczas ich trwania możemy wystawić do boju wszystkie posiadane na pasku maszyny. Co więcej, za pomocą złota zniszczone wraki możemy wykorzystać ponownie, podczas tej samej sesji. Stajemy więc przed sytuacją, kiedy gracz płacący może walczyć 12 maszynami, kiedy niepłacący – cóż, to już zależy od jego umiejętności i czasu poświęconego na poza zakupami samych maszyn, możemy również je ulepszać. Nowy karabin, silnik, specjalny rodzaj uzbrojenia, bomby, torpedy, rakiety czy nawet kosmetyczne elementy, takie jak flaga Polski na skrzydle czy seksowna grafika pin-up na boku – to wszystko czeka na nas w garażu, o ile macie odpowiednią ilość środków i doświadczenia. Na całe szczęście War Thunder nie pozwala zdominować rozgrywki „bogatym” pilotom, ponieważ nawet oni potrzebują pewnej ilości stażu w powietrzu, aby zakupywać nowe technologie i rozwiązania. W takim razie kto wygrał w tym starciu? W moim odczuciu – zdecydowanie War Thunder. Nie grafiką czy muzyką, ale po prostu lepszym patentem na rozgrywkę Ten tytuł jest znacznie bardziej efektowny, emocjonujący oraz miły w obsłudze. Dzieło Gaijin to bogactwo trybów, mniejszy chaos w przestworzach oraz większe zgranie drużyny, wspierane przez system. Dodajcie do tego bardziej dynamiczne i pozwalające na więcej sterowanie, ładniejsze areny jak i większą frajdę z prucia ogniem w stronę przeciwnika. O ile World of Warplanes wydało mi się puste i jałowe, tak War Thunder to wybuchy, smugi dymu oraz linie ognia w przestworzach. Serie pocisków, loty w ciasnych przesmykach oraz ciekawe podejście do celów naziemnych. Jeżeli nie boicie się gier typu F2P i chcecie spróbować swoich sił jako pilot – polecam właśnie War Thunder. O ile na ziemi niepodzielnie rządzi Wargaming, tak w powietrzu zdecydowanie przegrał pierwszą batalię.
zapytał(a) o 20:56 Co lepsze World of Tanks czy War Thunder - Ground Forces i dlaczego? Co lepsze World of Tanks czy War Thunder - Ground Forces i dlaczego? Odpowiedzi zależy co cię kręci samoloty i czołgi czy tylko czołgi w war thunder masz walke na jednej mapie z samolotami i czołgami i dłurzej trwa większe wymagania itp w world of tanks masz średnie wymagania ale jest więcej czołgów ewenty itp. EzioXDD odpowiedział(a) o 20:57 World of Tanks dużo lepszy, więcej czołgów i lepiej się gra Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
World of Warplanes ma to, czego wymagam od darmowej produkcji - nieskomplikowaną rozgrywkę i proste, przejrzyste zasady, które od razu się opanowuje. Wielkiej filozofii tu nie ma, o czym świadczy chociażby łatwe sterowanie. Samolotem poruszamy za pomocą duetu o nazwie "WSAD i myszka". Owszem, inaczej pilotuje się ciężkiego bombowca, a inaczej szybkiego i zwinnego myśliwca, ale nie musimy kończyć trzyletniego kursu pilotażu, by opanować maszyny na niebie, nawet jeśli te trochę się od siebie różnią. Wręcz przeciwnie - dwie, trzy rundy i radzimy sobie całkiem nieźle. Kluczem do pozostania na niebie jest zrozumienie jednej, nieskomplikowanej reguły - nie zgrywamy cwaniaka. wręcz nakazuje nam współpracę z innymi członkami zespołu. Trudno mówić tu o rozbudowanych taktykach, bo wystarczy, że będziemy trzymać się razem. Każdy samotny wypad kończy się przeważnie tak samo. Grupka dwóch lub trzech przeciwników bierze nas na celownik i szybko wysyła na ziemię. A to w World of Warplanes oznacza jedno - koniec rundy. Wówczas albo obserwujemy, jak radzą sobie nasi koledzy z drużyny, albo wracamy do hangaru, by usiąść za sterami innej maszyny. Sami przyznacie, że to proste i logiczne zasady, prawda? Jeśli je zaakceptujemy, to World of Warplanes potrafi sprawić frajdę. Lata się łatwo, a radocha z namierzenia wroga i zestrzelenia go, szczególnie na początku, jest spora. Naprawdę dobrze bawiłem się latając z kolegami, polując na przeciwników, otaczając ich i czekając, aż jeden z nich wpadnie w nasze sidła. Rundy są krótkie, dynamiczne, czasu na nudę nie ma: albo my ruszamy na łowy, albo sami stajemy się ofiarą, starając się uciec od pocisków przeciwników. Niestety zbyt często musimy omijać też samych rywali. Część z nich to urodzeni kamikadze i ich jedynym pomysłem na zniszczenie rywala jest... zderzenie się z nim. Trochę to wkurza, ale trudno mieć pretensje do twórców, że niektórzy lubią bawić się w ten sposób. Jest jeszcze jeden problem - takie beztroskie latanie i zabijanie przeciwników nie bawi w nieskończoność. Z czasem zaczynamy czuć lekką nudę. OK, niby w wielu grach robi się to samo, więc czepianie się World of Warplanes tego, że strzelamy do celów na niebie albo na ziemi byłoby lekkim nadużyciem. Tyle że niewiele zrobiło, byśmy o monotonni zapomnieli. Mapy są skromniutkie - nie tylko pod względem rozmiarów, ale i treści. Przydałoby się więcej obiektów, które można by było zniszczyć. Na ziemi niewiele się dzieje, a przecież grunt w grze o samolotach też jest ważny. W World of Warplanes dostajemy nudną makietę - słabo. Wargaming zamiast na jakość map, postawiło na ilość... maszyn i ich modyfikacji. Samolotów jest naprawdę sporo, a żeby je wszystkie odblokować i udoskonalić potrzebować będziemy wiele czasu. Jeżeli ktoś ma duszę zbieracza, to na pewno się ucieszy. Trzeba jednak przyznać, że nie wszyscy muszą przyjąć taktykę "zbierz je wszystkie" i mogą skupić się na ulepszaniu jednego "drzewka technologicznego". Wówczas World of Warplanes traci - bo tak naprawdę ma się niewiele powodów, by przy grze pozostać. World of Warplanes to gra free-to-play, ale z mikrotransakcjami. Drogę do odblokowania maszyn i modyfikacji można więc przyspieszyć wydając prawdziwe pieniądze. Podejrzewam, że większość z was zostawi portfel w spokoju i skupi się na samodzielnym odblokowywaniu bonusów. Za udział w bitwach i za osiągi nagradzani jesteśmy grową walutą oraz punktami doświadczenia. Te przeznaczamy na rozwój maszyn i ich ulepszanie. Kupowanie nowych "badań" odblokowuje kolejne maszyny w sklepie. Łatwo więc się domyślić, na czym polega rozgrywka - ciułamy punkty/pieniądze, by kupować coraz lepsze i mocniejsze samoloty. I coraz mocniejsze podzespoły. To system, który w każdej grze sprawdza się znakomicie, więc nic dziwnego, że i w World of Warplanes działa. "O kurczę - jeszcze trochę punktów doświadczenia i będę mógł kupić nowy samolot" - cóż, to wystarczy, żeby rozegrać dodatkową bitwę. Tym bardziej, że czasami musimy się też zastanowić: zainwestować w lepszą amunicję do samolotu, który już mam, czy zaoszczędzić (i liczyć się z mniejszą efektywnością w walce), by później kupić lepszy sprzęt. Coś za coś. Fajnie, że na początku gry punkty i kasa wpadają aż miło. Bałem się, że kupno nowej maszyny wiązać się będzie z godzinami zbierania, tymczasem na pierwszych poziomach naprawdę nietrudno o wizytę w sklepie i wyjście z pełnym koszykiem. Wystarczy powiedzieć, że mnóstwo "pieniędzy" dostajemy za sam udział w bitwie, a jak uda nam się coś zestrzelić - o, można poczuć się bogaczem. Nowe modyfikacje i badania (dzięki nim uzyskujemy dostęp do nowych maszyn) wpadają więc łatwo i szybko. Życie milionera kończy się na wyższych poziomach, bowiem z czasem ceny zaczynają rosnąć i trzeba poświęcić trochę czasu, by uzbierać niezbędną kwotę. World of Warplanes wygląda całkiem nieźle, choć na pewno trudno jest powiedzieć, że to piękna gra. Ale trzeba docenić to, że darmowe produkcje prezentują się solidnie. Dźwięk również brzmi prawidłowo, choć tutaj musieliby wypowiedzieć się wojenni weterani - według mnie jest OK. World of Warplanes to świetna gra dla... waszych ojców. Jest prosta, przy krótkich partyjkach wciągająca i wygląda całkiem nieźle, na dodatek zadowoli każdego, kto ekscytuje się samolotami z okresu II wojny światowej. Hardkorowi fani latania niestety dość szybko się znudzą i zaczną spoglądać w stronę konkurencji - a przecież na wirtualnym niebie znajdziemy jeszcze War Thunder. nie dało nam zbyt wielu argumentów na to, by latać akurat ich samolotami. Sporo maszyn i nieskomplikowany gameplay to jednak za mało. Solidny średniak, więc nie liczcie na fajerwerki. Warto jednak pamiętać, że to gra, która ciągle będzie rozwijana. Dziś mamy do czynienia ze szkieletem, z czasem dostaniemy również mięcho. Autorzy już zapowiedzieli nowe tryby i ciągłe dostarczanie nowych maszyn. Nawet jeśli dziś WoW nie bawi tak, jak powinien, to najprawdopodobniej warto będzie za jakiś czas do niego wrócić.
Nie przedłużając i przechodząc prosto do rzeczy – zdecydowanie ma szansę. Ground Forces może być nawet średnio udanym rozszerzeniem, lecz gracze tak czy siak będą bawić się czołgami, z jednego, prostego powodu. Dodatek rozstanie „wszyty” w War Thunder i będzie jego integralną częścią. Co to oznacza? Dostępność, oczywiście. W przypadku gier ze stajni World of Tanks i World of Warplanes to dwa pełnoprawne tytuły, stanowiące odrębne całości. Gaijin postanowił upchnąć czołgi i samoloty na jednym polu bitwy, mieszając ze sobą miłośników lotnictwa oraz amatorów potężnych, stalowych bestii na potrzeby czołgów w Gaijin Entertainment przemodelowano dotychczasowe mapy, oddane w ręce asom wirtualnego lotnictwa. Lokacje w grach z samolotami nigdy nie należały do najbardziej szczegółowych i bogatych w detale. Gracz przelatuje nad powierzchnią ziemi z niezwykłą prędkością i nie sposób zauważyć, czy leżące kamienie pokrywa mech, natomiast woda w rzece jest odpowiednio przezroczysta. To wszystko zmienia się, gdy do świata War Thunder wjeżdżają potężne czołgi. Ze względu na lądowe maszyny twórcy wydzielili specjalny obszar mapy, o wymiarach 3 na 3 kilometra i stworzyli go na nowo, dbając o najmniejsze detale, doskonale widoczne z perspektywy ile obserwując wszystko z kabiny pilota nie zmieniło się praktycznie nic, tak dla wojsk lądowych przemodelowane areny sprawiają, że mówimy o zupełnie innej grze. Piasek sypiący się spod gąsienic, krzewy i drzewa ulegające pod naporem czołgu czy przynajmniej kilka ścieżek wyznaczonych tylko do szybkiego przemieszczania naziemnych maszyn – War Thunder wskoczył właśnie na zupełnie nowy poziom szczegółowości, dotychczas nieznany miłośnikom tej gry. Oczywiście poza nowym, przemodelowanym dla wojsk lądowych obszarem wszystko pozostaje po staremu, lecz czołgista nie będzie miał tam dostępu. Podczas prób dezercji czołgu z pola bitwy pojawi się stosowny komunikat o konieczności powrotu, wzorem serii ile czołgi zostały zamknięte w i tak naprawdę sporych arenach 3 na 3 kilometra, najczęściej znajdujących się w centralnym miejscu całej mapy, tak samoloty mają dostęp do każdego skrawka lokacji. Mimo wszystko czuć, kiedy pilot znajduje się nad miejscem walk wojsk lądowych. Podczas ogrywania zamkniętej bety następował wtedy delikatny spadek płynności. W żaden sposób nie wpływało to na rozgrywkę, lecz na pewno było odczuwalne. Piloci wchodzący w strefę wojsk lądowych mogą dokonywać spustoszeń wśród czołgów, bombowcami zamieniając je w sterty poskręcanego, parującego żelastwa. Oczywiście wojska lądowe nie są całkowicie bezbronne, ale podczas testów maszyna przeciwlotnicza nie była możliwa do Forces wprowadza do świata War Thunder wielopłaszczyznowość rozgrywki. Tak oto piloci myśliwców polują na bombowce nie tylko po to, aby chronić własne lotniska, jak to miało miejsce dotychczas, ale również po to, aby bronić czołgistów. Ci wykręcają drużynie wynik, niszcząc pojazdy wroga. Te z kolei mogą bronić się przed wrogimi pilotami za pomocą baterii rozmieszczonych na mapie, poza zasięgiem czołgów. Całość przypomina bardziej skomplikowaną grę w kamień-papier-nożyce. Nie ma tutaj jednostek idealnych, czy to lądowych, czy powietrznych. Każdy model maszyny ma swoją jasno określoną rolę, zadanie, mocne oraz słabe strony. Tylko odpowiednie zgranie się drużyny, walczącej zarówno na lądzie, jak i w powietrzu, przesądza o powodzeniu dobrze, ale jak sprawują się same czołgi? Chociaż z Ground Forces nie miałem przyjemności spędzić tyle czasu, ile bym chciał, niemal godzina testów upłynęła bardzo przyjemnie. Jak wspomniałem wcześniej, rozszerzenie wprowadzi do świata War Thunder nieznany wcześniej poziom szczegółowości otoczenia. Oczywiście nie spodziewajcie się graficznych fajerwerków. To wciąż ten sam darmowy, przyjemny dla oka, ale po prostu „wystarczający” wizualnie War Thunder. Czołgi prezentują się naprawdę imponująco, choć w Gaijin Entertainment muszą jeszcze popracować nad animacjami ich destrukcji. Podczas zamkniętej bety każdy oponent ginął w łudząco podobny zwłaszcza po sterowaniu nimi zaraz po wyjściu z kabiny pilota myśliwca, zdają się być niezwykle ociężałe i masywne. Prowadząc stalową bestię czuć jej wagę, jej moc, jej charakter. Oczywiście mówimy o tytule typowo zręcznościowym, więc nie spodziewajcie się symulacji na miarę T-72: Bałkany w Ogniu. Co niezwykle ciekawe, podczas rozgrywania wersji testowej wszyscy gracze byli niezwykle zachowawczy. Mając w pamięci konsolowe World of Tanks na Xboksa 360, dochodziło tam do niezwykle intensywnych pojedynków. Tutaj gracze czają się z kolei za budynkami i naturalnymi przeszkodami, mierząc do przeciwników na możliwe najdalszy to o tyle zaskakujące, że Ground Forces niezwykle mocno stawia na impet pocisku, który maleje wraz z dużą odległością od celu. Ta sama salwa z tej samej lufy zadaje zupełnie inne obrażenia na odmiennych dystansach. Podczas walk czołgów nie wystarczy być jedynie celnym. Trzeba również posiadać odpowiednią pozycję, wypracowany dystans między lufą i ofiarą. Ciekawe rozwiązanie i nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć, jak przyjmie się wśród fanów World of Tanks, którzy będą chcieli zobaczyć, co Gaijin Entertainment ma dla nich do przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczony. Nie spodziewałem się, że Ground Forces będzie tak mocno wszyte w War Thunder. Podczas grania w betę miało się wrażenie, że potężne maszyny na gąsienicach są w tym tytule od zawsze, doskonale pasując do całej reszty. Najlepsze w nadchodzącej aktualizacji jest to, że między czołgami a samolotami panuje pełna wymienność. Zestrzelili Twój myśliwiec? Nie ma problemu, dla odmiany wskocz do czołgu. War Thunder oferuje pełną dowolność w wyborze posiadanej i rozwijanej hangarze możesz trzymać zarówno zróżnicowane samoloty, jak również pojazdy lądowe. Ze wszystkich skorzystasz podczas dowolnej rozgrywki. Oczywiście system stojący za czołgami w War Thunder wciąż nie jest tak dojrzały, rozwinięty i oszlifowany jak ten z World of Tanks, ale Ground Forces bez wątpienia będzie silnym powiewem świeżości dla wszystkich graczy, którzy nie będą musieli przeskakiwać między dwoma tytułami, dostając wszystko w jednym miejscu. Pełen serwis!
Nowy etap w rozwoju marynarki War Thunder Uwaga! Artykuł został opublikowany na starszej wersji strony. Mogą wystąpić problemy z wyświetlaniem na niektórych przeglądarkach. Marynarka gotowa jest na przyjęcie do służby nowego typu jednostek. Zmiany w mechanice, interfejsie, modelu zniszczeń! Niszczyciele… Przygotujcie się do walki! Nowy etap w marynarce War Thunder. Niszczyciele oraz nowa mechanika. Witajcie. Rozwój marynarki w War Thunder przechodzi w tryb „pełna naprzód” i chcielibyśmy podzielić się z wami zmianami, które nastąpiły. Wprowadzamy nowy typ jednostek – niszczyciele, które można testować na mapie Koło Podbiegunowe. Na tą chwilę dostępne są dwie jednostki, radziecki typ 7-U oraz brytyjski Tribal. Oczywiście mniejsze jednostki również wezmą udział. Nowa testowa mapa będzie spora – kilka tuzinów kilometrów kwadratowych pozwoli różnemu typu jednostek na udział w bitwie. Niszczyciele odrodzą się na krawędzi mapy, podczas gdy szybsze jednostki nieco bliżej środka. Zadanie jest proste, zniszczyć wrogie statki transportowe ulokowane na tyłach oraz nie dopuścić do utraty własnych. Niszczyciele posiadają potężne działa i mogą strzelać praktycznie przez całą mapę, aczkolwiek na dużym dystansie prowadzi to do marnotrawienia amunicji (rozrzut), więc zalecamy zbliżyć się do celu. Kutry torpedowe odrodzą się znacznie bliżej pozycji wroga, lecz powinny uważać na ciężki ostrzał wrogich niszczycieli zanim osiągną pozycję do odpalenia torped. Wybranie okrętu nie będzie zabierać Punktów Odrodzeń, podczas gdy lotnictwo będzie ich wymagać. Wylot samolotem będzie drogi, lecz każdy chociaż raz będzie w stanie sobie na to pozwolić. Nowa mechanika. Zacznijmy od ikon statusu okrętu. Podgląd jednostki ustawiony jest pionowo, stał się większy i bardziej czytelny. Telemetria silników pojawiła się na interfejsie. Panel pokazuje status modułów, liczbę aktywnych członków załogi oraz stan dział pomocniczych i przeciwlotniczych. Od teraz domyślnie gracze mogą kontrolować tylko główne uzbrojenie. Pomocnicze oraz przeciwlotnicze obsługiwane jest przez komputer, aczkolwiek możecie zmienić ich status, całkowicie je wyłączyć lub przejąć nad nimi kontrolę. Cele nawodne, obydwa typy, brak ognia, cele lotnicze Przycisk zmiany kierowania ogniem znajdziecie w ustawieniach sterowania. Model zniszczeń. Stworzyliśmy większe moduły, a załoga ulokowana jest w przedziałach i stanowiskach bojowych. Uszkadzając te sekcje automatycznie wyłączana z walki jest załoga w nich stacjonująca. Im większe uszkodzenia, tym więcej załogi tracimy. Przetrwanie Gracze muszą kontrolować walkę z ogniem oraz zatapianiem jednostki uruchamiając odpowiednie akcje z panelu. Prosimy zauważyć, że uruchomienie kilku na raz spowolni progres napraw oraz ładowania dział. Musicie zdecydować, która akcja ma w danej chwili najwyższy priorytet Załoga walczy z ogniem, naprawa wyłomy oraz moduły jednocześnie Tak działa system zatapiania. Rozmiar wyłomu wyliczany jest na podstawie linii stykającej się z wodą. Im bardziej okręt tonie, tym więcej wody nabiera, do czasu załatania dziury. Celowanie torpedami Dodaliśmy celownik dla torped i zmieniliśmy mechanikę odpalania. Możecie uruchomić kilka wyrzutni (domyślnie spacja) jak wcześniej, lecz jeśli wybierzecie celownik torpedowy, zyskacie opcję uruchamiania ich pojedynczo (również przełączenie na inną wyrzutnię, wciskając go jeszcze raz). Gracz ujrzy wymagany kąt oraz martwe strefy dla tych wyrzutni. Biały sektor oznacza obecną pozycję wyrzutni, nie pozwoli na odpalenie torped ze względu na limitację kąta. Teraz można odpalić torpedę! Cel został trafiony! Efektywność pocisków HE oraz AP. AP generalnie przebijają się tylko przez pancerz wroga, lecz mogą trafić poniżej linii wody, lub uszkodzić silniki czy skład amunicji co spowoduje reakcję łańcuchową i dalsze uszkodzenia HE uszkadzają przedziały, mogą spowodować pożar oraz wyłomy powyżej linii wody Czytaj więcej:
co lepsze world of warplanes czy war thunder